Chrupiące pianki w polewie czekoladowo-krówkowej
Cukrzykom
i osobom na diecie stanowczo odradzam dalsze czytanie. Przepis
udostępniam tylko tym szczęśliwcom, którzy mogą jeść co chcą, kiedy chcą
i jak chcą. I czynią to z wielką radością.
Drodzy
miłośnicy cukru! Metodą prób i błędów udało mi się uzyskać najbardziej
słodki deser wszechczasów, którego konsystencja zadowoli nawet
najbardziej niezdecydowaną osobę. Od spodu znajduje się krucha, dobrze
przypieczona czekolada; w środku zaś rozlewa się miękka i jednocześnie
ciągnąca masa, która w trakcie żucia cudownie twardnieje niczym
najlepsza beza; natomiast na samym wierzchu znajduje się twarda, dobrze
przypieczona piankowa skorupa, dzięki której możemy zrobić klasyczne
CHRUP!
A oto i moje tajemnicze składniki:
- marshmallows o smaku waniliowym, truskawkowo-waniliowym i owocowo-waniliowym;
- polewy o smaku mlecznej i białej czekolady oraz o smaku krówki.
A oto i moje tajemnicze składniki:
- marshmallows o smaku waniliowym, truskawkowo-waniliowym i owocowo-waniliowym;
- polewy o smaku mlecznej i białej czekolady oraz o smaku krówki.
Zaczynamy od przygotowania polewy, czyli standardowo wrzucamy opakowanie z polewą(w tym wypadku: sztuk trzy) do garnka z gorącą wodą i czekamy aż wszystko się rozpuści. W międzyczasie próbujemy wszystkich pianek i staramy się wyczuć inny smak niż waniliowy. Gdy już dojdziemy do wniosku, że wszystkie pianki smakują tak samo, wyjmujemy polewy. W przeciwnym razie czekamy jeszcze 5 minut.
Gotowi? No to lejemy!
Gdy już mamy trochę tego i tamtego, trochę tu i trochę tam - kończymy
polewowe szaleństwo (trzy saszetki powinny nam spokojnie starczyć na 9
razy, więc nie lejcie za dużo za pierwszym razem).
Następie układamy pianki tak, by smerf Maruda wąchał stopy Ważniakowi, a Śpioch
opierał się nosem o inną piankę. To bardzo ważne! Pamiętaj, by się nie
pomylić. I staraj się upchnąć jak najwięcej pianek, im więcej tym
lepiej.
Gdy już porobiliśmy odpowiednią ilość zdjęć, wrzucamy nasze dzieło kulinarne do kombiwaru*. Temperaturę ustawiamy na chybił trafił z zakresu od 180 do 250°C i pieczemy do momentu uzyskania przez pianki zadowalającego nas koloru. Moim zdaniem najsmaczniejsze są mocno przypieczone.
* Nie posiadam piecyka ani mikrofali, więc wszystko co mam do upieczenia/podgrzania wrzucam do kombiwaru.
I gotowe! Zajadajcie, póki gorące. Jak polewa ostygnie, niestety nie
będzie już tak smaczna i w dodatku trzeba ją będzie zeskrobywać. Tak
więc, łyżeczki w dłonie i do boju!
BON APPÉTIT!
Dietetyk płakał jak to czytał.
Zdjęcia osobiście wykonał Scoffer, tym razem pożyczonym aparatem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz